W punkcie O

Czy reguły rządzące światem da się zamknąć we wzorze matematycznym? Czy przyszłość można przewidzieć? Współczesna nauka odpowiada: nie da się. Wyobraźmy sobie jednak społeczeństwo, które w to wierzy.

Recenzja: Punkt Omega, Michał Protasiuk

W dziwnym mieście, przypominającym XIX-wieczny Poznań, twardą ręką rządzi burmistrz Lavouple. Ciekawe z niego indywiduum. W 50 lat wprowadził i utrzymał ustrój polityczny, który trudno opisać jednym zdaniem. „Totalitaryzm deterministyczny”? Tylko czy taki zlepek słów coś sensownego znaczy? Okoliczności, w jakich burmistrz doszedł do władzy, poniekąd tłumaczą łatwość, z jaką udało mu się przekonać do siebie i swoich teorii społeczeństwo. Kiedy poznacie te teorie, zrozumiecie, że to wcale nie było łatwe.

Matematyczna Teoria Automatów Skończonych mówi, mocno upraszczając, że każdy system (układ) może się znajdować w ściśle określonym stanie i że stan ten jest wynikiem stanu poprzedniego, który z kolei jest funkcją stanów wcześniejszych. Analizując stany poprzednie i czynniki wpływające na system, można ze ściśle określonym prawdopodobieństwem przewidzieć, w jakim kolejnym stanie znajdzie się badany system. Tu nie ma miejsca na przypadek, wszystko jest znane i ustalone. To determinizm, czyli - posługując się przyjemniejszą dla humanisty definicją - koncepcja filozoficzna, według której wszystkie zdarzenia mają zawsze swoją przyczynę. A zatem znając stan wszechświata w danym momencie można teoretycznie przewidzieć wszystkie przyszłe wydarzenia i nie ma tu miejsca na przypadkowość czy działanie wolnej woli.

Wyobraźcie więc sobie społeczeństwo, dla którego determinizm stał się czymś w rodzaju obowiązującej religii i ustroju społecznego. Społeczeństwo, które wierzy w dwa paradygmaty - wspomnianą Teorię Automatów Skończonych i tzw. Wielkie Twierdzenie o Powrocie. Warto poświęcić odrobinę uwagi również temu drugiemu. Sprawa jest prosta: determinizm implikuje pewien sposób pojmowania świata. Trzeba zgodnie z nim odpowiedzieć sobie na pytanie: co było na początku? Jak powstał świat? Burmistrz zaproponował następującą, logiczną i zgodną z determinizmem automatów skończonych odpowiedź: wszechświat istnieje wiecznie i jest cykliczny. Czyli wszystko się powtarza. Wielkie koło.

Oczywiście wśród ludzi zamieszkujących dziwne, powieściowe miasto, znajdą się tacy, którzy podważą oba paradygmaty. Co ciekawe, burmistrz, wprowadzając ustrój totalitarny w mieście i surowo karząc za każde odstępstwa od przyjętych norm i wykładni naukowych, zapomniał o tym, że nauka to potęgi klucz. Przecież to jasne, że dbając o edukację ludzi - nawet mimo zmodyfikowanych podręczników - wśród naukowców prędzej czy później zakwitną idee, które wynikają wprost z obserwacji otaczającego ich świata, a których w żaden sposób nie da się wytłumaczyć za pomocą Teorii Automatów Skończonych. Czyżby jednak światem rządziło coś innego, niż determinizm? I czy burmistrzowi naprawdę zależy na tym, żeby niepoprawne politycznie teorie nie zostały poznane?

Pełny determinizm jest jedynie postulatem teoretycznym. Całościowe ujęcie procesów rozgrywających się na arenie rzeczywistości jest niemożliwe, gdyż rozbija się każdego epistemologiczną barierę. Jest to przeszkoda nie do pokonania i stanowi immanentny element świata. Świata, który nie ma wyboru (…). Jeśli nawet świat nie ma wyboru, to my nigdy nie poznamy ścieżek, jakimi podąża. One na zawsze pozostaną poza obszarem naszej percepcji. I właśnie na tym obszarze półcienia, pomiędzy tym, co już napisane, każdego naszą niewiedzą, kryje się wolność wyboru.

Dla każdego czytelnika, który sięgnie po powieść Protasiuka, jest to jasne. Wystarczy spróbować przewidzieć pogodę na tydzień do przodu. Autor wykorzystał swoją powieść, aby pokazać nam ścieżki, jakimi bohaterowie samodzielnie i w głębokiej konspiracji dochodzą do Teorii Chaosu i jak bardzo zmienia to ich spojrzenie na rzeczywistość. Wolność i miłość - to właśnie tego „uświadomieni” będą poszukiwać i o to walczyć. Bo, moi drodzy, powieść Protasiuka opowiada o powstaniu przeciwko systemowi, przeciwko "totalitaryzmowi deterministycznemu". O rewolucji, która ma za zadanie obalić kłamliwy system oparty na filozofii stworzonej przecież do omamiania i sterowania społeczeństwem.

Punkt Omega nasuwa nieuniknione skojarzenia z Rokiem 1984 Orwella. Pomijając już te najbardziej oczywiste – ustrój totalitarny, specjalne komórki kontrolujące obywateli, instytucja donosu, tutaj na ten przykład również modyfikuje się język, usuwając z niego niewygodne pojęcia, niezgodne z przyjętą wykładnią świata. Podobne cechy wspólne - choć to mimo wszystko dwie różne książki - można mnożyć.

Punkt Omega

Uważny czytelnik na pewno zauważy, że akcja powieści rozgrywa się w jednym, kompletnie wyizolowanym przez autora z otoczenia mieście. Absolutnie nic nie wiadomo o tym, co dzieje się poza granicami miasta, nie wiadomo, jakie panują tam stosunki społeczne. Mamy wrażenie kompletnego wycięcia opisywanej grupy ludzi z otoczenia. Taki zabieg oczywiście pozwolił autorowi na dowolne, szalone eksperymenty socjologiczne (w końcu społeczność jest odizolowana), co więcej - tylko w taki sposób (zakładając izolację od otoczenia) udaje się wyjaśnić kontrolę burmistrza Lavouple’a nad mieszkańcami, łatwość, z jaką przyszło mu wprowadzić nowy ustrój i przede wszystkim sensowność rewolucji. Rzeczywistość, którą stworzył autor, ogranicza się do jednego miasta. Nic więcej nie ma. Zabieg celowy? Czy może niedopatrzenie autora? A może jedyny sposób na „uwiarygodnienie” powieści?

Obstawiałbym za zabiegiem celowym – może właśnie dziwaczny świat, opisywany w książce, jest taką niewielką wysepką na gęsto „zaludnionym” obszarze nicości, jedną z wielu możliwości, jednym z - zgodnie z teorią wielu światów - teoretycznie możliwych światów? Ale skoro tak, to dlaczego żaden z bohaterów – naukowców nie interesuje się tym, co się dzieje ze światem poza granicami miasta, które przecież wcale nie wydaje się być duże? Dlaczego nikt nie ucieka? A może całość rozgrywa się po prostu w głowie któregoś z bohaterów, powiedzmy Alberta Pond-Suspendu, który całe swoje życie poszukuje dowodu na istnienie świata?

Bez dwóch zdań, powieść Protasiuka jest powieścią intrygującą i niebanalną. Przy okazji jednak jest powieścią trudną, nie tylko ze względu na matematykę w niej zawartą. Przyznaję, mnie było łatwiej, bo z racji wykonywanego zawodu zarówno automaty skończone, jak i Teoria Chaosu nie są mi obce. Nie wiem jednak, jak na powieść Protasiuka zareaguje zwykły wielbiciel fantastyki - obawiam się, że może nie dotrwać do końca.

A skoro już o końcu mowa… Enigmatyczne zakończenie na pewno nie ułatwia odbioru książki. Nie robi też tego język powieści – matematyczny (w przenośni i dosłownie, wszak są tu nawet wzory), suchy, aczkolwiek moim zdaniem świetnie pasujący do fabuły powieści. Żadnego innego dzieła Protasiuka nie było mi dane poznać, ciężko więc ocenić, jak to jest z tym jego warsztatem literackim. Nie czyta się nieprzyjemnie, ale do finezji językowej i lekkości jest daleko.

Protasiuk zapakował do Punktu Omega tak wiele interesujących spostrzeżeń, pytań o naturę świata, istnienie Boga, że aż trudno w to uwierzyć, patrząc na tę niegrubą przecież książkę. Książkę, która wbrew pozorom obfituje w szybką akcję, nieoczekiwane zwroty akcji, ciekawą narrację, w kluczowych momentach nawet z punktu widzenia kilku osób.

Aby nie być gołosłownym, zacytuję fragment dialogu z książki. Spróbujcie zgadnąć, o kim mówi Henryk Achtenberg, jeden z bohaterów powieści.

Nigdy nie potrafiłem zrozumieć tych istot. Stanowią doskonałą egzemplifikację moich badań. To układy chaotyczne (…). Są doskonałym zaprzeczeniem równań Lavouple’a: ich stan w chwili obecnej nie jest funkcją stanu w chwili poprzedniej. A jeśli nawet, to złożoność obliczeniowa problemu przekracza możliwości najlepszej maszyny analitycznej. Wobec indeterminizmu operacyjnego jesteśmy bezsilni.

Prawda, że proste? Chodzi oczywiście o kobiety :)

Wydawnictwo Dolnośląskie po raz kolejny (po genialnej powieści Soboty) udowodniło, że nie boi się wydawania "trudnej" fantastyki, odbiegającej od schematu „lekka, łatwa i przyjemna”. W przypadku Protasiuka trudno powiedzieć, czy ta "trudność" jego powieści to plus, czy minus. In plus zaliczyć zależy interesującą tematykę, ciekawy eksperyment socjologiczny i filozoficzny. In minus – sporą trudność (mimo wszystko) z odbiorem książki. Lektura zdecydowanie dla bardziej wymagających czytelników, szczególnie tych, którym matematyka i informatyka nieobca. Punkt Omega przeznaczony jest przede wszystkim dla tych, którzy od książki z gatunku scence - fiction oczekują mocnego nacisku na science.

Warto zaryzykować i przeczytać. ■

Poprzednia recenzja„Autoportret geniusza”
Następna recenzja„Wampir w służbie Rzeczpospolitej Polskiej”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Autoportret geniusza”
Następna recenzja„Wampir w służbie Rzeczpospolitej Polskiej”