Trzeba siać, siać, siać...

Jacek Piekara wielkim pisarzem jest. Oddychacie jeszcze? Myliłby się jednak ten, kto na podstawie powyższego stwierdzenia próbowałby wrzucić Piekarę do jednego worka z Sienkiewiczem czy Prusem.

Recenzja: Sługa Boży, Jacek Piekara

Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że autor nie zamierza pisać ku pokrzepieniu serc ani tym bardziej podejmować próby opisania ciężkiego żywota współczesnego człowieka. Nurt literacki, który reprezentuje Piekara, to fantastyka rozrywkowa w najczystszym wydaniu. Czemu więc jest wielkim pisarzem? Moi drodzy, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o... nie, wbrew pozorom nie o pieniądze. Chodzi o potencjał językowy i lekkość formułowania myśli. O kunszt pisarski. O warsztat i technikę, mistrzostwo we władaniu językiem polskim. To wszystko w skali światka fantastycznego oczywiście, w którym dbałość o poprawność językową nie zawsze idzie w parze z, nomen omen, fantastycznymi pomysłami.

Spróbujmy więc pokusić się o odszukanie najbardziej odpowiedniego worka dla Piekary i jego pięciu opowiadań ze zbiorku pt. Sługa Boży. Ciężko będzie. Być może najlepszy byłby ten, z którego wystaje broda Pilipiuka i gumofilce Wędrowycza. Zaznaczam jednak, że wrzucając obydwu wymienionych pisarzy do jednego worka, wyrządzamy krzywdę Piekarze. Andrzej Pilipiuk to grafoman - sam mówi o sobie w ten sposób - i to niestety widać. Jego pomysły zwykle nie idą w parze z wykonaniem. U Piekary zaś wszystko jest na swoim miejscu - ciekawa fabuła opowiadań plus humor plus rzemieślnicza robota fachowca świetnie "czującego" nasz ojczysty język.

Wracajmy jednak do Sługi Bożego. Na zbiorek składa się pięć opowiadań, których akcja dzieje się w średniowieczu. Nie jest to jednak zwykłe, dobrze nam znane średniowiecze. To jego alternatywna postać, dużo bardziej nieprzyjemna. Pewne niezwykle istotne dla naszej kultury i dla naszego życia wydarzenie nie miało tam miejsca. Ale nie uprzedzajmy faktów. Panie i Panowie - przed wami Mordimer Madderin i jego wesoła kompania.

To nie my lękamy się potworów i ludzi, moje dziecko. To potwory i ludzie umykają przed nami...

...czyli o bohaterach słów kilka

Mordimer Madderin - licencjonowany inkwizytor biskupa Hez-hezronu - jest człowiekiem cichym i pokornym, nie szukającym rozgłosu. Gdybyście nie zanotowali, powtórzę: inkwizytor, człowiek czystej wiary i gorącego serca. Trudno w to uwierzyć, co? Przecież słysząc, iż w pobliżu jest inkwizytor, większość osób ma ochotę szybko znaleźć się w innym miejscu. Tak, jakby nie wiedzieli, że inkwizytorzy zajmują się tylko winnymi herezji, kacerstwa oraz czarów i nie mają powodów, by niepokoić prawych, bogobojnych obywateli. Inkwizytor to strażnik porządku i siewca miłości, co wbrew pozorom nie oznacza wcale, że Mordimer jest rycerzem na białym koniu, obrońcą uciśnionych czy biczem na złoczyńców. Co to, to nie. Służbowy strój - czarną pelerynę zawiązaną pod szyją, czarny kubrak z ogromnym, złamanym krzyżem haftowanym srebrem oraz czarny kapelusz z szerokim rondem - zakłada tylko wtedy, kiedy wymaga tego powaga sytuacji. Sługa Boży, młot na czarownice i miecz w ręku Aniołów. Nieustraszony tropiciel nierozwiązanych zagadek, tajemnic i sekretów. Wielbiciel pięknych kobiet.

grafika: Magda Miszczak (c) Fabryka Słów

grafika: © Magda Miszczak, Fabryka Słów (I wydanie książki)

Jego Ekscelencja Gersard biskup Hez-hezronu i zwierzchnik Inwizytorium, bezpośredni przełożony Mordimera, pomimo starszego wieku nie zamierza trzymać się zdrowego trybu życia. Zgryźliwy i kapryśny. No coż, każdego mogą zniszczyć całe dni pijaństwa, przerywane - a jakże! - wieloma godzinami wytężonej pracy. Biskup lubi raczyć się winkiem i niekiedy ma kłopoty z wychodzeniem z kancelarii o własnych siłach. Cierpi na podagrę, problemy z żołądkiem i najprawdopodobniej hemoroidy. Ataki bólu związane z tymi przypadłościami powodują, że staje się nieobliczalny.

Kostuch, wierny pomocnik Mordimera, to żołnierz i morderca. Zabił więcej ludzi, niż potrafiłbyś zliczyć, a nawet pomyśleć. Ma znakomitą pamięć. Nie jest może zbyt bystry, ale potrafi przytoczyć co do słowa rozmowy sprzed lat. Chodzący komputer i baza danych. Osobnik niezwykłej urody - na jego widok odwracają się z obrzydzeniem nawet ludzie, którzy niejedno w życiu widzieli. Twarz Kostucha zdobi urocza blizna, zniekształcająca większą część jego - i bez tego wyjątkowo nieprzyjemnej - facjaty. Nie przepada za wodą i rozsiewa woń, która nawet wysoko wykwalifikowanego śmieciarza przyprawiłaby o odruch wymiotny.

Bliźniacy o zaiste niezwykle oryginalnych imionach - Pierwszy i Drugi - to nieodłączni towarzysze wypraw inkwizytora. Nieduzi wzrostem i niepozorni osobnicy, ale nie znajdziesz lepszych w kuszy i sztylecie. Obrzydliwe maniery i brak wychowania to ich znak rozpoznawczy. Przykładowo, Pierwszy ma dziwny sentyment do martwych kobiet. A, obydwaj są obdarzeni pewnymi szczególnymi zdolnościami magicznymi.

Czy wiesz, czym zajmują się inkwizytorzy?

...czyli słów kilka o trudnej profesji inkwizytora

Zniszczyć zło w zarodku, wyplenić herezję i nawracać grzeszników - oto kanon każdego inkwizytora. Inkwizytor jest pasterzem, mającym się opiekować bezbronnym stadem. Strzec go przed drapieżnikami, przed wszystkimi tymi, którzy chcą skrzywdzić niewinne owieczki.

Praca inkwizytora nie ma w sobie nic z efektownych płomieni stosu, które czasem ją kończą. Ot, żmudne ślęczenie nad dokumentami i równie żmudne przesłuchiwanie błądzących. Przesłuchiwanie, którego celem nie jest kara, lecz jedynie pełna żarliwej miłości chęć zrozumienia grzesznika oraz nawrócenia go na ścieżki Pańskie. A męka grzeszników? Och, nawet ona musi mieć uzasadnienie, inaczej jej zadawanie jest tylko grzechem. Przecież nie chodzi o to, by ofierze zadawać cierpienie, często nawet nie o to, by wydobyć odpowiednie zeznania, lecz o to, by wywołać skruchę. By zbolały i skruszony przestępca padł w ramiona swemu inkwizytorowi i szlochając w głos przyznawał się do winy, całym sercem kochając tego, kto zadał mu radosny ból. Wiadomo przecież nie od dawna, że ludzie przesłuchiwani przez inkwizytorów nabierają wręcz nadnaturalnej chęci spowiedzi. Z grzechów swoich, cudzych, a nawet niepopełnionych. Tak więc cierpienie bliźniego to jedynie droga prowadzącą do zbawienia, a nie grzeszna uciecha ani tym bardziej sposób na wyciągnięcie rzetelnych zeznań. To droga nawracająca na ścieżkę prawdziwej i jedynej wiary.

Z nami jest miłość Pana Boga Wszechmogącego Jezusa Chrystusa, który schodząc w chwale z krzyża swej Męki, mieczem i ogniem ukazał nam, jak rozprawiać się z wrogami.

...czyli słów kilka o wierze

Niektórzy twierdzą, że powinno się czcić symbolu, na którym cierpiał Pan, ale nie pamiętają o tym, iż to męka Krzyża dała Mu siłę, by złamał drzewce i zszedł pomiędzy nieprzyjaciół z mieczem i ogniem w dłoniach. To męka dała mu siłę, by zszedł z krzyża i ukazał ludziom prawdziwej wiary, jak rozprawiać się z wrogami. Bo czyż mogło być inaczej? Czy, jak chcą heretycy i wszeteczni apostaci, Pan mógłby umrzeć na krzyżu? Pozwolić zatriumfować poganom i skazać swych wiernych na niekończące się prześladowania? Jezus do końca ofiarowywał oprawcom szansę, do końca błagał, by przyłączyli się do niego i skosztowali owoców prawdziwej wiary. A kiedy pozostali ślepi oraz głusi, zstąpił z Krzyża, by w chwale pokarać ich cierpieniem.

grafika: Magda Miszczak (c) Fabryka Słów

grafika: © Dominik Broniek, Fabryka Słów (wydanie książki z 2015r.)

I nauczył Pan swoich wyznawców modlitwy, która prawdziwie wierzącym pozwala czynić cuda: Ojcze nasz, któryś jest w Niebie. Święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w Niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, i daj nam też siłę, abyśmy nie przebaczali naszym winowajcom. I pozwól nam odeprzeć pokusy, a zło niech pełza w prochu u stóp naszych.

W oczach Boga wszyscy jesteśmy winni, a tajemnicą są tylko czas oraz wymiar kary.

Alleluja, wyłazić potwory! Huzia! Hej! Mordimer zaraz skopie wam tłuste dupska!

...czyli o wizji i technice autora słów kilka

Sami przyznacie, że wykrzywiając naszą wiarę w tak przerażającym kierunku, Piekara mocno zaryzykował. Wydawca krzyczy z tylnej okładki, że jest to najbardziej bluźniercza i wstrząsająca wizja w historii polskiej fantastyki. Nie zgadzam się z takim osądem. Przede wszystkim takie nakreślenie historii ludzkości to jedynie tło, na którym obserwujemy specyficzną moralność Mordimera. Autor daleki jest od epatowania wizjami Chrystusa mordującego niewiernych, a jedynie kreśli obraz świata, który mógłby istnieć, gdyby Jezus nie umarł za nasze grzechy i nie zmartwychwstał. Zresztą, jest jeden fragment w opowiadaniu Ogrody Pamięci (z kolejnego zbiorku opowiadań Piekary, wydanego przez Fabrykę Słów, pt. Młot na czarownice), w którym znajdziemy sugestię, że ten, w którego wierzą Chrześcijanie Piekary, to wcale nie jest Bóg...

Narracja pierwszoplanowa, niezwykle trudny zabieg pisarski, gwarantuje salwy śmiechu w momentach, w których bohater tłumaczy swoje inkwizytorskie metody wiarą w Chrystusa Kaziciela. W opowiadaniach Piekary łatwo odszukać również kruczki, które są konsekwencją tej niby "najbardziej bluźnierczej wizji w historii literatury" - zmodyfikowane Ojcze Nasz, efekty działania modlitw, całkiem odmienne od tych, które znamy z naszej religii, usprawiedliwione niemoralne (stosując nasze kryteria) zachowanie inkwizytorów (alkoholizm, seks) i tak dalej. Całość zaś to świetnie napisany i rewelacyjnie czytający się kawałek prozy, która faktycznie bawi. Przygody Mordimera i jego kompanii to groza, kryminał, horror i komedia w jednym. Dodatkowy plus to celne spostrzeżenia, nawiązania do współczesności i zabawa konwencjami. Kpina z fanatyków i ortodoksyjnych wyznawców wszelkich religii. To również wiele nawiązań do znanych filmów, ot chociażby taki kwiatek:

- Jak sobie poradziłeś?
- A, pozabijałem ich wszystkich.

Kilka słów o wydaniu. Śliczna okładka (jak to zawsze u Fabryki Słów), kieszonkowy format i generalny brak błędów. Tym razem psioczyć na lubelskie wydawnictwo nie będę; z przyjemnością napiszę natomiast co innego: brawo, Fabryka! Wreszcie!

Coż, nie pozostaje mi nic innego, jak gorąco zachęcić was do lektury. Podsumowując: rewelacyjny i oryginalny pomysł autora, mistrzowskie wykonanie i gwarancja dobrej zabawy. Nie spodziewajcie się jednak głębokiej filozofii czy nudnych traktatów moralnych. Sługa Boży to przede wszystkim książka łatwa, miła i przyjemna.

PS. W niniejszej recenzji wykorzystałem mniej lub bardziej niejawnie cały worek cytatów ze Sługi Bożego oraz z Młota Na Czarownice. ■

Poprzednia recenzja„Vanitas vanitatum et omnia vanitas”
Następna recenzja„De natura daemonum”
0 komentarzy
Dodaj komentarz

Twój email nie zostanie opublikowany. Pola wymagane zaznaczyłem gwiazdką (*).

Klikając [WYŚLIJ] zgadzasz się na opublikowanie wysłanego komentarza. Komentarze są moderowane. Nie zgadzasz się z tym, co czytasz - ok, ale nie bądź niegrzeczny i nikogo nie obrażaj. Jak to mówił klasyk: chamstwa nie zniese.

Poprzednia recenzja„Vanitas vanitatum et omnia vanitas”
Następna recenzja„De natura daemonum”